sobota, 1 sierpnia 2015

Od Shayde

  „Nie tam jest twój dom, gdzie jest twoje mieszkanie, ale tam, gdzie jesteś zawsze rozumiany.”
~Montaigne  


            Słońce powoli chyliło się ku zachodowi, oblewając wszystko wokół szkarłatnym blaskiem. Chmury przybrały różne odcienie różu i fioletu. Przypominały mi teraz watę cukrową. Na niebie, nieśmiało pojawiały się pierwsze gwiazdy, pomiędzy którymi widać już było pełną tarczę księżyca, i bijące od niej jasne światło.
            Cały świat nieśpiesznie pogrążał się w mroku. Leżałam na wilgotnej od rosy trawie wsłuchując się w koncert żab i owadów. Wdychałam zapach trawy i kwiatów. Wpatrywałam się w pełznącą wolno, gęstą, mgłę.
            Zdawało mi się, że wszystko dzieje się tu zbyt wolno. Mimo, że spokojnie odpoczywałam, leżąc w bezruchu, w głębi, byłam gotowa do działania. Czułam, że już za chwilę coś się wydarzy. To jedna z tych chwil, kiedy ciało odmawia współpracy z umysłem. Chodź usilnie chciałam wstać, nie byłam wstanie tego dokonać.
            Nigdy nie czułam się podobnie. Nawet mój własny organizm jest przeciwko mnie. Powieki ciążyły mi coraz bardziej. Wszystkie dźwięki dochodziły jakby z daleka. Poczułam, że odpływam.
            Mój sen różnił się od tego sprzed kilku tygodni. Był spokojny i głęboki. Czułam się bezpieczna i szczęśliwa, jak jeszcze nigdzie indziej. Odkąd po raz pierwszy się tu znalazłam, wiedziała, że przynależę do tego miejsca. Dopiero tu poczułam się jak w domu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz